Na początku czerwca warszawska Piwnica Smaków wprowadziła do swojej oferty wina w puszkach. Atrakcyjnie opakowane, kolorowe, poręczne, łatwe do szybkiego schłodzenia i – tak sobie myślę – zdolne kusząco prezentować się w lodówkach stołecznych klubów obok Fritz-Koli czy napojów typu ready-to-drink. Wszystkie pijalne, choć możnaby czepić się dość agresywnego musowania w nasyconym CO2 chardonnay. Róż smakuje prostym różem, chardonnay – jak zwykłe, owocowe chardonnay, a merlot jest mięciutki jak kaczuszka, przyjazny w swej przeciętności.
Posłużę się w tym miejscu wątpliwością, której wyraz dał mój znajomy na FB: „Czy wino musi przestać być winem, żeby być atrakcyjne? Trzeba je nasycić dwutlenkiem węgla, sprzedawać w puszkach lub nalewać z kija?” I pozwolę sobie odpowiedzieć: tak, czasem. Czasem, w odpowiednim kontekście, miesza się rioję z colą (calimocho), białe porto z tonikiem (portonic), sherry ze spritem (rebujito) lub soczyste białe wino – z tonikiem (vin&tonic) albo wodą gazowaną (Spritzer).
Widzę to wino w zatłoczonych miejscach, gdzie nie ma co wtykać nosa w kieliszek, bo wdycha się głównie zapachy innych ludzi. W miejscach, gdzie stoi się, a nie siedzi, a o stolik trudno. Zresztą po co komu stolik, jeśli akurat gra jakaś wschodząca gwiazda polskiej muzyki, basista w dresie i japonkach śmiesznie przysypia na scenie, jest zbyt tłoczno, głośno i zabawnie, żeby utrzymać kieliszek w dłoni? Wyobrażam sobie Wine Not podczas imprez plenerowych, choćby po to, by był wybór dla tych, którzy nie sięgają po piwo, gardzą ofertą cydru w barze, a yerba mate i kola – wiadomo – nie mają procentów. Z doświadczenia własnego wiem też, że w pewnych okolicznościach przyrody czasem wstyd jest wino zamówić, bo wśród amatorów napojów w puszkach i butelkach, które należy sączyć lub wydudnić wprost z opakowania, głupio jest stać z kieliszkiem w dłoni, kręcić i wąchać.
Właśnie, wąchanie. Nie poleciłabym zafiksowanym na aromacie – piłam to wino celowo z puszki, ale irytował mnie trochę jej aluminiowy zapach. Przelałam do kieliszka i było lepiej, ale… akurat miałam do tego warunki.